á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Wiem, że powyższy wstęp raczej nie zachęca do natychmiastowego rzucenia wszystkiego i sięgnięcia po wiersze Mirona Białoszewskiego, (...) ale cóż, taka właśnie jest ta jego specyficzna, lingwistyczna poezja, w której słowa poddawane ciągłej obróbce podlegają przekształceniom, zmianom i udziwnieniom.
Nie wszystkie wiersze z tego zbioru mi się podobały, nie wszystkie lirycznie odczułam, ale za to wszystkie z serii „Sztuczne zęby” podbiły mnie, a szczególnie ostatni, zamykający cykl, a noszący tytuł „A kościotrupy?”.
„A kościotrupy?
wszystkie na malowankach mają świetne zęby cie – ka – we bo bez zębów co one?” Są wiersze o leżeniu i obserwowaniu tego, co w zasięgu wzroku, nową, bo poetycką rangę otrzymują piec, sufit, ściana, podłoga, ileż one znaczą w naszej codzienności! Jest „Ballada o zejściu do sklepu” i dający do myślenia wiersz „Nieswój”.
„Nieswój ale się oswoję nie pierwszy raz tylko że różne te razy” I jeszcze „Szare pytanie” „Biele zaszły szmaragdową szarością: biały papier z kubkami na stole kawałek pościeli imbryk.
Jakiż blask zaćmił mi okno?
Co tam słychać dziś w dole miasta?
Który to dzień stworzenia świata i jakich ludzi?” A na koniec o łapaniu radości za ogon.
„-Łapać radość za ogon Jadwiga na to do mnie i do telefonu - A to się łapie za ogon zmartwienia -A to trzeba odwrotnie! – krzyczę, a ona to przekrzykuje Ani.
Siada, poprawia się -Zmartwień się nie łapie za ogon, one same się pchają na głowę, do głowy -A to trzeba łapać radość za ogon, zawsze się opłaca. Nawet jak ci się wyrwie, to masz pióra”.